sobota, 31 maja 2014

Epizod III

Minęły dwa tygodnie odkąd się przeprowadziłam.
Żyłam z dnia na dzień starając wychwycić z tych długich godzin jak najwięcej walorów.
Obserwowałam barwy świata, patrzyłam na uśmiechnięte twarze.
Czułam, jak rośnie we mnie wściekłość, która nie mogła znaleźć ujścia.
Wiedziałam, że muszę zmodyfikować swoje życie, wprowadzić do niego jakieś szaleństwo.
Niestety środowisko, w jakim do tej pory mieszkałam było nudne, pozbawione interesujących osób.
Przeprowadziłam się w nadziei na zmianę, jednak jedynymi ludźmi, których poznałam były wścibskie staruszki i zgrzybiali starcowie.
Życie przemijało mi z dnia na dzień, aż w końcu nadszedł piątkowy wieczór.
Padłam na łóżko i wsłuchiwałam w piękne dźwięki pustki.
Zaczęłam zasypiać przy akompaniamencie cichego dźwięku lodówki i szumu samochodów przejeżdżających po mokrej ulicy.
Powoli jak zaczarowana pogrążałam się w nicości.
Moja dusza zaczynała opuszczać ciało, by znaleźć się w pięknym świecie fantazji.
Nie minęło nawet dziesięć minut, a już pogrążyłam się w głębokim śnie.
Inna rzeczywistość, równoległy świat marzeń.
Śniłam, by po przebudzeniu zapomnieć o wszystkim.
Pamiętam jedynie burzę. Siedziałam przed domem wsłuchując się w piękny szum deszczu. 
Krople skapywały na chodnik z dźwiękiem podobnym do brzmienia fortepianu.
Melodia stawała się coraz wyraźniejsza.
W końcu nabrała realnych barw powodując moje powolne przebudzenie.
Przytłumione dźwięki melodii fortepianu nadal rozbrzmiewały w moich uszach.
Z powrotem zrobiło się cicho, jednak nie trwało to zbyt długo.
Na klatce schodowej rozległ się skrzeczący głos pani Kowalewskiej, która wcale nie starała się być uprzejma w doborze słów.
Z ciekawości wyszłam z domu i cicho wspięłam się na półpiętro.

- Przepraszam, ale co tu się dzieje? - spytałam niepewnym, zaspanym głosem.

- Trzeba być głuchym, żeby nie słyszeć, co ta PASKUDNA PANNICA tutaj wyrabia! Cisza nocna, a ta tutaj koncerty sobie gra. - odkrzyknęła pani Kowalewska.

Paskudna pannica uniosła wysoko brwi i wytrzeszczyła oczy.

- Proszę panią, dobrze wiem, o której godzinie kończy się cisza nocna. Pani również powinna wiedzieć  dlatego pozwoli pani, że dalej egoistycznie i złośliwie będę kontynuowała moją grę.

- Słucham? Zadzwonię na policję, zobaczy pani!

- O ile wiem, w tej chwili jest godzina szósta dziesięć, cisza nocna skończyła się dziesięć minut temu. Ja gram zaledwie od ośmiu, więc staruszko nie pieklij się tak bo ci te żabie oczy z orbit wyskoczą. - Powiedziała dziewczyna ze sztucznym, przyklejonym uśmiechem na twarzy.
Pani Kowalewska zacisnęła mocno szczękę i sina z wściekłości wróciła do swojego mieszkania.
Ja jednak zostałam patrząc się z niedowierzaniem na kobietę, która potraktowała w ten sposób sąsiadkę.
Ubrana była w podarte, męskie dżinsy, które niewątpliwie zsunęłyby się gdyby nie mocno zużyty pasek.
Oczy miała pomalowane czarną kredką na pandę, a jej długie włosy były mocno rozczochrane.
Gapiła się lekko nieobecnym wzrokiem kiwając w przód i w tył trzymając w prawej dłoni papierosa.
Zeszła kilka schodków w dół i oparła się o ścianę.

- Wybacz za tą jakże wielką nieuprzejmość, teraz możesz już spadać. - Powiedziała wytrzeszczając jeszcze bardziej swoje wielkie, jasnoniebieskie oczy.

Ja jednak nie ruszyłam się z miejsca.
Byłam niezmiernie rozbawiona całym zdarzeniem i wcale nie uważałam, że kobieta postąpiła niewłaściwie.
Mieszkałam w tym bloku od niedawna, ale zdążyłam szczerze znienawidzić wścibską i niemiłą panią Kowalewską.
Wydawało mi się, że poznałam już wszystkich sąsiadów, jednak rozczochraną kobietę w męskich spodniach widziałam po raz pierwszy.
Wiedziałam jednak, że jest to bardzo odważna osoba.   
W końcu byle jaki tchórz nie odważyłby się tak naubliżać największej plotkarze okolicy.

- Co tak stoisz i się gapisz? - spytała opryskliwie wydychając ogromny obłok dymu. - Życia swojego nie masz?

Miałam ochotę pogratulować kobiecie wyczynu, jednak w ostatniej chwili zdecydowałam się na udawanie oburzonej.

- No wie pani? Na klatce tak głośno było, że ciężko było dalej spać.

- Och, strasznie mi przykro - Powiedziała tonem, z którego ciężko było wywnioskować czy dziewczyna użyła ironii czy przepraszała. - Ale to nic dziwnego, że się pani obudziła. Ropuszka tak głośno skrzeczy że pół miasta umie obudzić. - Ostatnie zdanie prawie krzyknęła patrząc w stronę drzwi Kowalewskiej. Usłyszałam ciche prychnięcie i odgłos zamykanych drzwi. Rozczochrana nieznajoma zaczęła śmiać się wyraźnie zadowolona z przepędzenia wścibskiej podsłuchiwaczki.

Po tym zdarzeniu najwidoczniej o mnie zapomniała.
Zlekceważyła moją obecność i chciała wrócić do domu.
Wspięła się o kilka schodków gdy nagle gwałtownie się odwróciła stukając pięścią w czoło

- No tak, jesteś tu przecież.

Ponownie zeszła na to samo miejsce i zaciągnęła się papierosem.
Patrzyłam z przerażeniem na mocno unoszącą się klatkę piersiową.
Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że ta dziwna dziewczyna niedługo wybuchnie.
W końcu puściła jeszcze potężniejszy obłok dymu prosto na moją twarz.
Odchrząknęłam i krytycznie spojrzałam się na kobietę. 
Kiwała się w przód i w tył wpatrując się we mnie ze skrzywioną miną.
Speszyłam się trochę tym milczeniem i już miałam coś powiedzieć, gdy kobieta niespodziewanie przerwała ciszę.

- Tak w ogóle to kto ty do cholery jesteś. - Powiedziała opryskliwie. - Ni cholerę cie nie pamiętam. Choćby mnie zarzynali przypomnieć sobie nie mogę...

- Wyraziła się pani jasno - przerwałam pospiesznie. - Jestem Julia  Zawadzka, wprowadziłam się tutaj jakieś dwa tygodnie temu.

- Aha.

Dziewczyna zgasiła papierosa o ścianę wydychają ostatni obłok dymu nozdrzami i wyciągnęła energicznym ruchem rękę.

- Jestem Lilith, miło poznać. - Powiedziała uśmiechając się do mnie. Było to pierwsza miłe zdanie, które powiedziała.

Uścisnęłam rękę odwzajemniając niepewnie uśmiech. Lilith pośpiesznie zabrała swoją dłoń i skrzyżowała ramiona.

- Widać że jesteś nowa. Po dłuższym mieszkaniu zwariujesz.- Przygryzła dolną wargę. - Obiecuję ci Juleczko, nudzić się tu nie będziesz. - Powiedziała salutując na pożegnanie.

Sekundę później zatrzasnęła drzwi do swojego domu pozostawiając mnie w mocnym szoku.
Jedno było pewne - chciałam bliżej poznać tą rozczochraną pandę.

                                                                                                                                           

Nie sądziłam że jeszcze kiedyś wrócę do bloga. Nie miałam ani sensownego pomysłu na fabułę, ani chęci kontynuowania mdłego wątku dziewczyny bez marzeń. Jak widać po najnowszym epizodzie w dalszym ciągu tego nie mam :D Tego posta pisałam bez zaplanowania. Włączyłam sobie muzykę i po prostu zaczęłam opisywać w przypadkowy sposób przypadkową sytuację zupełnie odbiegającą od wcześniejszego zamysłu. Całkowicie zmieniłam koncepcję całego opowiadania. Jak to się dalej rozwinie? Nie mam pojęcia :D Dalsza historia arcydziełem raczej nie będzie, ale postaram się ją skończyć :D Wszelkie komentarze bardzo mile widziane. Krytykujcie mnie do woli. Bloga piszę po to, żeby dojść do wprawy w pisaniu dłuższych opowiadań. Jako "uczennica" przyjmę z wdzięcznością każdą uwagę jaką do mnie macie. I jeszcze coś, przepraszam za beznadziejne prowadzenie dialogów (moja pięta achillesowa :( ), błędy stylistyczne i wiele innych niedociągnięć które rażą podczas czytania. :D 

PS Jak zawsze dołożyłam dla was nową porcję muzyczki. Jak wiadomo jest to jedyna porządna cześć na moim blogu, także życzę miłego słuchania :)

4 komentarze:

  1. A według mnie piszesz bardzo fajnie. Masz świetny styl, bardzo przyjemnie czyta się twoje teksty. Zapowiada się ciekawie : )
    http://naprzeciwprzeznaczeniu.blogspot.com/ Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam coś zupełnie innego. Coś co do tej pory nie widziałam. bardzo fajny początek . OBy tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Do kreski jest idealnie, od kreski głupoty pierdzielisz.
    Pisz dalej, nieznajoma Lily :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawe :3 Pisz dalej, bo już jestem ciekawa :D Zapraszam do mnie http://shizayaever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń