Tego dnia była wyjątkowo piękna pogoda.
Wstałam o 6:00, zjadłam kanapkę z serkiem topionym popijając gorzką kawą.
Nic nie zapowiadało, że ten dzień będzie inny od wszystkich.
Tak samo się zaczął, tak samo się pewnie skończy.
I to właśnie było to, co zawsze mnie dręczyło.
Moje życie było uznawane za idealne.
Bo czego chcieć więcej od życia, gdy zarabia się dużo pieniędzy i jest się otoczonym znajomymi?
Ludzie mają ma prawdę uproszczoną wizję szczęścia.
Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam w okno.
Słońce wschodziło leniwie oświetlając coraz jaśniej okolicę.
Kłębiaste chmury ozdabiały wyjątkowo błękitne niebo tworząc zwykły, a za razem łagodny i piękny obrazek.
Podeszłam bliżej i otworzyłam okno.
Delikatne powietrze wtargnęło do mojego pokoju, co wywołało jakieś dziwne przyjemne uczucie.
Znowu usiadłam, by w spokoju wyszukiwać wśród ulicznego hałasu melodyjnego, łagodnego śpiewu ptaków.
Zawsze lubiłam wszystkie ptaki, od mało subtelnej, kraczącej wrony po delikatnego słowika.
Wszystkie uważałam za cudowne.
Były dla mnie symbolem wolności, czyli czegoś, czego nigdy nie miałam.
I właśnie tylko taki codzienny obrazek jak widok nieba potrafił dać mi odrobinę radości.
Nauczyłam się dostrzegać piękno świata, by chociaż na chwilę poczuć się szczęśliwa.
Była to jedna z niewielu rzeczy, która pozwalała mi się szczerze uśmiechnąć.
I mimo tego delikatnego pozytywnego zrywu, reszta dnia będzie monotonna.
Zaraz pójdę do pracy, zmuszona użerać się z nieprzyjemnymi klientami mojego butiku.
Skrzywiłam się na samą myśl o tej pracy, szczerze jej nienawidziłam.
Wcześniej
to był butik moich rodziców, ale gdy biznes zaczął się rozkręcać ja
właśnie kończyłam licencjat i szukałam dobrej pracy...
I niestety zostałam właścicielką sklepu.
Nagle zadzwonił telefon.
Z niechęcią oderwałam wzrok od okna i sprawdziłam, kto tym razem zakłóca mój porządek dnia.
- Halo? - Powiedziałam bez większego entuzjazmu.
- No cześć Julka, jak tam żyjesz? - Przywitał mnie wesoły głos mamy.
- A dobrze...
Rozmawiałyśmy przez jakieś dziesięć minut. Już miałam się rozłączyć gdy nagle mama sobie coś przypomniała.
-
Ach, słuchaj Jula, nie rozłączaj się jeszcze. Mam taką małą prośbę, czy
mogłabyś odwiedzić nas w tą sobotę? Bo widzisz, mieliśmy zamiar zrobić
porządki na strychu a tam jest dużo twoich rzeczy, poza tym przyda nam
się pomoc...
- Dobrze, przyjadę, i tak miałam zamiar was odwiedzić. Do zobaczenia mamo
- Do zobaczenia, cieszę się, że nas odwiedzisz.
Gdy się rozłączyłam, uśmiechnęłam się.
Sprzątanie
strychu? Biorąc pod uwagę to, jaki tam jest natłok różnych dziwnych i
nieprzydatnych przedmiotów, może być to całkiem śmiesznie.
Sama nie wiem czemu, ale wywołało to u mnie dziwne, pozytywne uczucie. Czyżby to było przeczucie?
Nie, to niemożliwe cóż takiego mogłoby się przydarzyć przy tak zwykłej czynności?
Spojrzałam na zegarek. Powinnam być już w pracy.
Leniwie uczesałam się, umalowałam, założyłam szpilki, wylałam resztkę kawy i szybko wyszłam z domu.
A dalej już wszystko toczyło się swoim normalnym, spokojnym rytmem.
_______________________________________________________________________
Po
dłuższej przerwie wreszcie coś napisałam. Nie wiem jednak czy dalej
będę kontynuowała bloga, bo nie wiem, czy mój pomysł na przyszłe
rozdziały nie jest zbyt tandetny i nierealny.
Zachęcam do komentowania :)
Rozdział naprawdę świetny. :) Pisz dalej i nie przerywaj ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://rob-to-co-kochasz.blogspot.com/
Cieszę się że Ci się podoba :)
Usuńco do rozdziału: czekam na więcej . :) wgl, jestem oczarowana muzyką. naprawdę. chyba będę tu zaglądac jakoś tak nałogowo, tylko po to, żeby posłuchac ; )
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Co do muzyki od czasu do czasu będę dodawać więcej utworów do playlisty, będzie co słuchać :)
UsuńPiszę dalszą część, pomysł coraz bardziej nabiera realnych kształtów ^^ Cieszę się że spodobało Ci się to co na razie napisałam :)
OdpowiedzUsuń